
Przekleństwa są potrzebne w każdym języku, ale trzeba się z nimi obchodzić ostrożnie i stosować je jak najrzadziej – uważa wybitny językoznawca Jerzy Bralczyk.
To właśnie dzisiaj, 17 grudnia obchodzimy Dzień bez Przekleństwa. Ideą tego dnia jest zwrócenie uwagi na piękno polskiej mowy. Warto uświadomić sobie, że bez wtrącania niepotrzebnych „wiązanek” można w sposób trafny i dosadny wyrażać swoje opinie i emocje.
Bardzo często nadużywamy wulgaryzmów. Przeklinają wszyscy mężczyźni, kobiety, młodzież i coraz częściej, niestety dzieci, które sypią „epitetami” jak z rękawa. Nie ma w tym zakresie reguły odnośnie wieku, wykształcenia czy statusu społecznego. Trudno zliczyć mnogość i wymyślność przekleństw jakie codziennie usłyszeć można na ulicy, ale także w domach, szkołach czy w miejscach pracy.
Niektórzy ludzie miewają problem w wypowiedzeniu chociażby jednego zdania bez użycia tego swoistego „przerywnika” i jest to dla nich po prostu nawyk. Ale przekleństwa bywają również uzewnętrznieniem złych emocji: niezadowolenia, frustracji, złości czy agresji. Są też, zwłaszcza wśród młodych ludzi, formą buntu, sposobem zwrócenia na siebie uwagi lub mody.
Właśnie dziś spróbujmy ograniczyć wulgaryzmy i w tym przedświątecznym czasie zwracać się do siebie w sposób kulturalny, bez niecenzuralnego słownictwa.
Małgorzata Maj
Facebook
RSS