
Handlarz dopalaczami stanie przed sądem. To chyba jeden z nielicznych przypadków, kiedy za handel tym środkami ktoś może zostać ukarany. Bo twierdzą, że sprzedają materiały kolekcjonerskie lub środki ochrony roślin, oczywiście nie do spożycia.
Prokuratura Rejonowa w Stalowej Woli postawiła zarzut 24-letniemu mieszkańcowi Rudnika nad Sanem, który handlował dopalaczami głównie na terenie Niska.
Mężczyzna usłyszał zarzut narażenia osób, które kupowały te środki, na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub na doznanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Z opinii biegłych z zakresu toksykologii i medycyny sądowej wynikało, że substancje, które sprzedawał narażały te osoby na takie właśnie skutki. Prokuratura skierowała już akt oskarżenia do sądu. Mężczyźnie grozi do trzech lat pozbawienia wolności.
– Zarzut ten można było postawić dzięki temu, że udało się ustalić osoby, które nabywały te środki. Przy czym trzeba zaznaczyć, że mężczyzna, informował kupujących, że sprzedaje im marihuanę, a nie jak w rzeczywistości dopalacze. Czyli nie miały one świadomości, co rzeczywiście kupują. Dlatego mogliśmy mu zarzucić, że narażał kupujących na ustalone przez biegłych skutki. – mówi Piotr Walkowicz, zastępca prokuratora rejonowego w Stalowej Woli. Jak dodaje, osoby, które nabyły te środki, po ich zażyciu odczuwały efekt odurzenia, jednakże nie doszło do jakiś poważnych następstw.
Warto dodać, że ekspertyza biegłych wykazała, że środki którymi handlował 24-latek, mogły wywołać objawy paranoi, urojenia, myśli samobójczych, wzrostu ciśnienia tętniczego, kołatania serca, zaburzenia oddychania, drgawki, wybuchy agresji, które mogły prowadzić do nieodwracanych zaburzeń psychicznych.
Środki o niewiadomym pochodzeniu i składzie mogą prowadzić do tragicznych skutków dla zdrowia, a leczenie jest bardzo trudne. Zdarzają się nawet przypadki zgonów, jak chociażby na początku tego roku w Rzeszowie. 29-latek zmarł po zażyciu dopalaczy.
Facebook
RSS